03:52:00

PIELĘGNACJA CIAŁA I DŁONI ➫ GREEN PHARMACY


Jak to kobieta uwielbiam testować różne rodzaje kosmetyków do pielęgnacji. Jakiś czas temu wpadła mi w ręce seria produktów Green Pharmacy. Różne opinie krążą na temat tych specyfików, dlatego zdziwiłam się, kiedy po przeczytaniu kilku recenzji zauważyłam dosyć spore rozczarowanie blogerek odnośnie szamponów do włosów i ogólnie produktów do włosów. Akurat mnie się udało, że testowaniu poddałam balsam do ciała, peeling i krem do rąk. Żaden z tych produktów mnie nie zawiódł, więc chyba po prostu dobrze wybrałam,aczkolwiek czystym zbiegiem okoliczności pominęłam strefę pielęgnacji włosów. Jeśli masz ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na temat tych trzech produktów to zapraszam do dalszej lektury.


Po pierwsze: seria Green Pharmacy wykorzystuje w pełni naturalne produkty, między innymi zieloną herbatę, aloes czy rumianek. Te specyfiki trafią w gust osób, które uwielbiają coś totalnie prostego i naturalnego, które stawiają na świeżość i zatracają się w zapachach owoców, warzyw czy wszelakich ziółek. Powiedziałabym, że to są wyroby dla osób, które chcą delikatnie upiększyć to co już posiadają, a nie to zmienić. Chodzi mi mniej więcej o to, że raczej nie oczekiwałabym cudów w kwestii maksymalnego ujędrnienia ciała i pozbycia się cellulitu a na przykład dodania blasku skórze, nawilżenia jej, ochrony czy pozbycia się martwego naskórka. Wydaje mi się, że głównym założeniem tych kosmetyków jest dopieszczenie Naszej skóry i dopasowanie się do niej w najmniej inwazyjny sposób, a przy tym wszelkie wyciszenie jej i nadanie delikatnego zapachu, powiewu świeżości.

GREEN PHARMACY HERBAL COSMETICS
BODY CARE
BALSAM DO CIAŁA Z ALOESEM I MLEKIEM RYŻOWYM


Powiem tak: nie będę się rozpisywać na temat tego co obiecuje Nam producent a od razu przejdę do swojej opinii odnoście tego produktu (nie ukrywam, będę zachwalać).

  • aromat: zdecydowanie wpasował się w mój gust; niezwykle delikatny, ale czuje się go niemal przez kilka godzin po nałożeniu na ciało; bardzo przyjemny i lekki zapach aloesu i mleka ryżowego (szczerze jak tam czuję nutę ogórka, chociaż w składzie go nie ma);
  • opakowanie i pojemność: butelka wykonana z tworzywa plastikowego, ale bardzo stabilna z pompką, która dozuje odpowiednią ilość produktu; pojemność 500 ml;
  • działanie: najważniejsze co zauważyłam to naprawdę lekka formuła;balsam niemal wtapia się w skórę i nie trzeba czekać nie wiadomo ile, żeby móc się ubrać;nawilża ciało, ale nie obciąża go, nie mamy wrażenia drugiej skóry; zdecydowanie sprawia wrażenie wygładzenia, zmiękczenia i komfortu, łagodzi wszelkie podrażnienia i co ciekawe i przydatne to na przykład jeśli zastosuję ten balsam po depilacji to nie występuje (przynajmniej u mnie) żadne pieczenie, co mnie uradowało niezwykle;
Wszystko ładnie pięknie, ale nie oceniajmy książki po okładce. Fajnie się sprawuje tak na pierwszy rzut oka, ale weźmy pod lupę skład i przeanalizujmy składniki.
Zaznaczam: nie spotkałam się jeszcze z produktem idealnym pod względem składu, więc nie należy do końca panikować, że coś nie do końca jest dla Nas super odpowiednie. 



SKŁADNIKI GODNE UWAGI:
  1. Ekstrakt z aloesu - nie od dzisiaj Nam znamy; niezwykle regeneruje i odżywia, ujędrnia, już nie mówiąc o pięknym zapachu.
  2. Mleko ryżowe i witamina E - wydaje mi się, że to te dwa cudeńka odpowiadają za rozjaśnienie i ujednolicenie koloru skóry oraz za jej wewnętrzną równowagę.
  3. Kwas hialuronowy i pantenol - nawilżenie i otulenie skóry lekką lipidową warstwą, która zapewnia jej ochronę.
  4. Olej z orzechów macadamia, kwas omega 7 - składnik 'młodej skóry'.
Tak to wygląda w teorii i tak jak już wspominałam, ja na swojej naprawdę wrażliwej skórze nie zauważyłam żadnych skutków ubocznych.

GREEN PHARMACY HERBAL COSMETICS
BODY CARE
PEELING CUKROWO-SOLNY


Mój ulubieniec jeśli chodzi o peelingi, jednak tutaj trzeba zatrzymać się na składzie i troszkę po marudzić. Najpierw jednak zalety:
  • oczyszcza,
  • pielęgnuje,
  • po jego zastosowaniu nie jest konieczny balsam, bo produkt zostawia po sobie ochronną lipidową warstwę, która nawilża, ale jednocześnie nie jest lepka,
  • złuszcza naskórek,
  • poprawia mikrokrążenie,
  • ujędrnia,
  • mam wrażenie, że troszkę rozbija (poprzez masaż) komórki tłuszczowe przez co mój minimalny cellulit znika,
  • niesamowicie orzeźwiający zapach.
SUBSTANCJE MNIEJ GODNE POLECENIA:

  1. Chlorek sodu - podajcie mi tylko dobry produkt, gdzie ta sól nie jest obecna; jest to składnik chcąc nie chcą pochodzenia naturalnego, więc nie ma co się przyczepiać, producent nie skłamał; jest to substancja powierzchniowo czynna jednakże rzekłabym konieczna; cały produkt to naturalne substancje i to się chwali, lecz skoro to jest PEELING to musi mieć też swoją zbitą konsystencję i właśnie za tę lepkość odpowiada chlorek sodu. Jednak standardowo może spowodować wysuszenie skóry i podrażnienie. Czasami wpływa na produkcję sebum co może być uciążliwe szczególnie dla osób, które zmagają się z trądzikiem, więc oburzałabym się gdyby chodziło o krem do twarzy, ale ten peeling jest do ciała, więc pokuszę się o stwierdzenie, że wszystko gra.
  2. Tocopheryl acetate - z pozytywów mogę powiedzieć, że on dba raczej o trwałość i przydatność produktu, zabezpiecza przed zmianami koloru czy zapachu, konsystencji. Oczywiście niezwykły antyoksydant, który hamuje również starzenie się skóry.
    Z negatywów - niestety może uczulać.
  3. Benzyl benzoate - typowy konserwant i zapachowiec, ale niestety uczula, podrażnia
  4. Coumarin - parfum. Odpowiada za zapach.Potencjalny alergen.
Skutków ubocznych żadnych nie zauważyłam, ale wspominam o tym, żebyście wiedzieli czego można się spodziewać.

GREN PHARMACY HERBAL COSMETICS
HAND CARE
KREM DO RĄK I PAZNOKCI Z EFEKTEM ROZJAŚNIANIA


Świetny w działaniu, ale w składzie już gorzej. Niezwykle nawilża, odżywia regeneruje, szybko wnika w powierzchnię skóry i zapach bezkonkurencyjny. Co do efektu rozjaśniania dłoni to nie zauważyłam różnicy aczkolwiek może dlatego, że naturalnie mam bardzo jasną karnację i dłonie w dobrym stanie. 

To teraz ponarzekam:
  1. Cera alba (wosk biały) - ciekawy element o którym do niedawna nie miałam pojęcia. Jest to wydzielina pszczół, której naturalnie używają do tworzenia plastrów w ulu. Stanowi bazę, emulgator i często występuje w kosmetykach. Uczula, ale raczej gdy stosujemy produkt na większą część ciała.
  2. Tocopheryl acetate - opisany przy produkcie wyżej.
  3. Phenoxyethanol - chroni produkt przed rozwojem drobnoustrojów i bakterii.Konserwant. W przypadku skóry bardzo wrażliwej podrażnia.
  4. Linalool - substancja zapachowa bądź maskująca niechciane zapachy. Często sprytnie ukryty pod nazwą 'parfum' jednak tutaj producent uczciwie nie poddał produkt temu zabiegowi co znaczy że tej substancji nie jest aż tak dużo, a przynajmniej dopuszczalna ilość. Alergen.
  5. Retinyl palmitate - pochodna witaminy A o działaniu odmładzającym jednak może troszkę nabroić jeśli stosujemy więcej niż jeden kosmetyk z tą 'pro-vitaminą A'. W ciąży może spowodować zachwianie produkcji witaminy A w ciele matki jak i dziecka. Doczytałam się, że pod wpływem słońca przekształca się w niebezpieczne rakotwórcze substancje,ale tu bym też nie przesadzała. Jest to tylko hipoteza. Po prostu należy nie przesadzać, bo co za dużo to niezdrowo.  

PODSUMOWUJĄC: może to być szok, ale naprawdę polecam te trzy konkretne produkty! Ponarzekałam, ale to naprawdę było mocne czepianie się i wnikanie w szczegóły. Z drugiej strony chciałam, aby poniekąd w tym poście pojawiły się elementy obiektywne i suche fakty, choć nie do końca tak istotne. 
Polecam konkretnie te produkty, bo te testowałam. Nie wypowiadam się subiektywnie na temat całej linii, bo po co niepotrzebnie robić komuś nadzieję i zachęcać do kupna rzeczy o których nie mam bladego pojęcia. 

Życzę miłego testowania i chętnie posłucham jeśli macie coś godnego polecenia (niekoniecznie tej firmy), ale też jeśli macie coś co powinnam omijać szerokim łukiem. Miłego dnia,

Asia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger