08:45:00

Nieoczywisty melodramat o miłości? ,,One Day'' z 2011 roku odkryciem tej jesieni!


Temat filmowej miłości jest już, jak to niektórzy mówią, oklepany. I naprawdę momentami się z tym zgadzam, chociaż zadziwiający jest fakt, że nadal jest na to popyt. Ludzie tego chcą. Chcą złamanych serc, bohaterów utożsamiających się z wszystkimi kanonami piękna, pasji, namiętności, łez - wszystkich sytuacji, uczuć, emocji i wartości których Nam, zwykłym osobom w większości brak.
,,One Day'' co w przełożeniu znaczy tyle co ,,Jeden dzień" wywarł na mnie ogromne wrażenie. Już od jakiegoś czasu film nie stanowi dla mnie tylko fabuły. Coraz częściej zwracam uwagę na całość wykonania, na wielowątkowość, na dobór aktorów, na całą scenografię i opracowanie graficzno-muzyczne. Nie jestem znawcą, ale doceniam pracę nad całą produkcją, a nie tylko efekt końcowy. 
,,One Day" jest jednym z tych filmów, które mają dla mnie charakter wielowymiarowy, tzn. dzieją się na przestrzeni co najmniej kilku lat (w tym wypadku w przeciągu 25 lat). Zrobić film, którego akcja trwa znaczny okres czasu to jedno, bo co to takiego wstawić napis "2 years later", ale pokazać upływ czasu do drugie i tu nie mam wątpliwości, że udało się perfekcyjnie. Jestem niewiarygodną fanką filmów, których akcja nie rozgrywa się w czasach współczesnych. Absolutnym ulubieńcem jest ,,Maria Antonia",ale ,,Jeden dzień" poruszył mnie niemalże jednakowo. 


Film porusza wiele aspektów, które dotykają mnie osobiście i  pewnie nie tylko mnie. Opowiada historię dwojga ludzi, chłopaka i dziewczyny, później już kobiety i mężczyzny oraz dojrzewającego w nich uczucia. Główni bohaterowie spotkali się po raz pierwszy 15 lipca i każdego roku powtarzali to spotkanie bogatsi o nowe doświadczenia. I wcale to nie jest tak oczywisty film, że na końcu żyli długo i szczęśliwie. Po tym co napisałam wydaje się, że jest to film 'na jedno kopyto' jak inne,ale...
Znacie pewnie filmy typu "Gwiazd naszych wina","Now is good", "Szkoła uczuć" czy "Ósmoklasiści nie płaczą"? Tam jest taki standardowy wątek miłość-choroba-śmierć. Tym właśnie ,,One Day" odstaje! Nie ma choroby a jest próba zachowania przyjacielskiego dystansu. Mamy zbieżność dwóch światów: zakompleksionej okularnicy i ociekającego seksapilem i pewnością siebie, a co za tym idzie rozwiązłością, prezentera telewizyjnego. Ciekawe jest to, jak zmienia się sylwetka tych dwóch osób, Ich losy ale i Ich postawa wobec życia. 


Może teraz słówko o głównych bohaterach - Emmie (Anne Jacqueline Hathaway) i Dexterze (James Anthony Sturgess).  Żeby zrozumieć osobowość tych dwóch postaci trzeba po prostu przebrnąć przez ten film. Aktorka może nie jest aż tak znana na pierwszy rzut oka i kojarzona niczym Dakota Johnson z "50 twarzy Greya", ale grała między innymi główną rolę w "Pamiętnik Księżniczki" czy wcielała się w Białą Królową w "Alicji w Krainie Czarów". Świetna w każdym wydaniu! A nadal potrafi mnie zadziwić. 

Podsumowując: ten krótki (jak na mnie) post nie jest chyba żadnego rodzaju recenzją. Moim celem jest po prostu wspomnienie, że takie dzieło istnieje i małą zachętą do tego, aby w wolnym czasie być może sięgnąć czy to po książkę o tym samym tytule czy też bezpośrednio obejrzeć film. 


Czego dostarcza Nam "One Day"?
  • propozycji postaw człowieka zależnie od sytuacji w której się znajdzie,
  • świadomości, że wygraną od porażki czasem nie dzieli rzeka a jeden mały strumień,
  • film dobitnie wskazuje konsekwencje podjętych decyzji,
  • dostarcza wzruszenia, uśmiechu, zdziwienia i szoku,
  • ukazuje wartości moralne, którymi warto w życiu się kierować,
  • pokazuje jak radzić sobie w kryzysowych sytuacjach.

Nie jest to standardowy film, w 100% przewidywalny w swojej fabule i przewidywalny, ale mimo wszystko jest bardzo lekki i wydaje mi się idealny na porę roku, w którą obecnie powoli się wdrażamy. Myślę, że idealnie sprawdzi się na tą jesień! Gorąco polecam,

Asia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger