09:09:00

Pamiętniki Wampirów | Recenzja serialu


Pamiętniki Wampirów. Serial, który miał początkową znaczną rzeszę przeciwników a jednocześnie, który zyskał grono wiernych fanów, którzy z niecierpliwością śledzili losy bohaterów. Prawda jest taka, że zaczęłam go oglądać około 3 lat temu, kiedy byłam jeszcze w liceum. Dotrwałam do 4 sezonu, którego akcja, fabuła nie zaciekawiła mnie, dlatego też przerwałam oglądanie i dopiero rok temu ponownie wróciłam do serialu od pierwszego sezonu. Minęło zapewne kilka dni od momentu jak wyłączyłam ostatni odcinek ósmego sezonu. Emocje, które mi towarzyszyły są nie do opisania. Sama świadomość, że ogląda się rozstrzygający odcinek była zarówno ekscytująca jak i paraliżująca. Losy bohaterów, które śledziłam przez rok miały się rozstrzygnąć w przeciągu ostatnich czterdziestu minut.



Pierwsze słowo jakie przychodzi mi na myśl, które podsumowuje ten serial to ... tragiczny. Nie chodzi o grę aktorów czy o scenografię. Chodzi o fabułę. Tragizm sytuacji, niesamowita liczba ofiar w ciągu ośmiu sezonów jest ponad normę. Serial kończy się po prostu tragicznie. Każdy bohater obciążony został czyjąś stratą a fakt, że umiera chyba najbardziej ceniony bohater jest jak gwoździe do trumny. Mimo wszystko oglądając serial, jakikolwiek, staram się wyciągnąć z niego wnioski. Pamiętniki Wampirów nie ujmowały w morałach innym produkcjom. Nie była to zwykła opowiastka o wampirach, wilkołakach i syrenach, która z powodzeniem mogłaby stanowić bajkę na dobranoc dla niegrzecznych i głodnych wrażeń dzieci. Zawiera w sobie bardzo istotne puenty, które w znacznej mierze opierają się  na relacjach między ludzkich albo konkretniej na tym, co człowiek jest w stanie zrobić dla drugiego człowieka.

Pamiętacie wypowiedź Damon'a do Caroline?


Hej, blondi, dzisiejszy dzień nie jest najgorszym dniem w twoim życiu. Dzisiaj i jutro, to bułka z masłem, wszędzie pełno ludzi, jakby się bali zostawić cię samą. Najgorszy dzień? Następny tydzień, kiedy nie będzie nic oprócz ciszy. Głowa do góry.


Te słowa wypowiedział, kiedy zmarła Elizabeth Forbes, mama Caroline, która była mu również przyjaciółką. Ból po śmierci bliskiej osoby nie oszczędza nikogo i pomimo tego, że w sercu pali nas jak nigdy dotąd to nie mamy innej opcji jak tylko zacisnąć zęby i to przetrwać. Pamiętniki Wampirów są przesycone odejściami bliskich bądź ich bezpośrednią śmiercią. I choć każdy z bohaterów inaczej sobie z tymi radzi, to mimo wszystko otoczony jest w takiej sytuacji dobrym słowem i ludźmi, którzy pomagają danej osobie przejść przez to osobiste piekło. 


Będziesz myśleć, że ból nigdy się nie skończy, ale skończy się. Ale najpierw musisz to wszystko dopuścić. Nie możesz z tym walczyć. To większe od ciebie. Musisz się w tym zatopić, ale w końcu zaczniesz pływać i każdy oddech o który walczyłeś sprawi, że będziesz silniejszy niż kiedykolwiek.

Powyższa recepta, którą Elena udzieliła Alaric'owi jest na tyle ponadczasowa, że wpasowuje się w dzisiejszy kanon poradników pt. 'jak radzić sobie po śmierci bliskiej osoby' - wytrwać i nauczyć się z tym żyć. 

Każdy wybiera swoją własną drogę. Wartości i czyny określają kim jesteśmy. - Czy Stefan mógł to piękniej ująć? Cały serial opiera się na dobrych i złych decyzjach bohaterów, na wyborach, których dokonują. Nawet jeśli wybiorą dobrze to nie zawsze czeka ich za to nagroda. Pokazane są sytuacje, gdzie trzeba wybierać, choć nie ma prawidłowej odpowiedzi. 

Można by przytaczać mnóstwo wypowiedzi i argumentować, dlaczego są takie istotne. Jednakże ważne są postacie, które je wypowiadają, bo to od nich możemy się wiele nauczyć, pomimo że żadna z tych osób nie do końca byłaby uznana za świętą. 



Elena Gilbert - od niej możemy się nauczyć wartości, którą jest rodziną. To ją zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Za spokój krewnych oddałaby nawet własne życie. Ukazana jest jako bezbronna dziewczyna, która w młodym wieku straciła rodziców, ale mimo wszystko przejęła pieczę nad bratem i całym domem. Dbała, troszczyła się i kochała jak nikt inny. Fundamentem jej przekonań i wierzeń zawsze było dobro bliskich. 

Stefan i Damon Salvatore - to postacie, które pokazują, że pomimo krzywd, które wyrządziliśmy innym warto przepraszać, chcieć zadośćuczynić, nawet jeśli nie otrzyma się przebaczenia. Jako bezduszne wampiry po wyłączeniu człowieczeństwa są zdolni do najobrzydliwszych wykroczeń jednak z ludzkimi uczuciami stają się bezbronni wobec własnego sumienia, które prędzej czy później każdemu da o sobie znać. Warto dać sobie szansę i nie przekreślać siebie i swojej przyszłości, jeśli coś w życiu pójdzie nam nie tak. Nawet tak bardzo złe i bezduszne istoty zaznały choć odrobiny szczęścia. 

Bonnie Bennett - przyjaciółka, która najwięcej straciła, najwięcej poświęciła. Bohaterka, która przez całe osiem sezonów zaznała może kilka momentów, w których była naprawdę szczęśliwa. Niezwykle silna. Wielokrotnie oddająca życie za innych a nawet poświęcająca się w imię sprawy, z którą nie ma żadnego związku. Uwielbiałam ją za to, że zawsze dawała radę. Pomimo bólu, który spotykała na swojej drodze. 

Caroline Forbes - nasza ukochana blond koleżanka, która choćby się paliło i waliło miała wszystko pod kontrolą. Zawsze zorganizowana, wszystko do końca przemyślane. Tak naprawdę była takim promyczkiem, który sprawiał, że ta cała atmosfera serialu nie była przygniatająca dla oglądającego. Rozluźniała atmosferę. Takich ludzi potrzebujemy również w życiu - osób, które zaciągną nas na ten przysłowiowy Bal Założycieli Mystic Falls, aby oderwać naszą głowę od przykrych zdarzeń.

Matt Donovan - chyba najbardziej niedoceniony bohater. Już na samym początku sezonów jest pokazany jego ból po rozstaniu z Eleną, a chwilę później stracił tak naprawdę siostrę. Jego matka zostawiła go a ojciec w młodym wieku opuścił. Stracił ukochaną i nie raz pokazywał, że nie jest ważne dla niego jego życie a życie innych ludzi. Oddany przyjaciel, który nic nie miał w zamian. Większość rzeczy robił bezinteresownie. I tego należy się od niego uczyć. 


Uwielbiam oglądać seriale i innego typu produkcje. Zawsze wyciągam z nich to, co najbardziej wartościowe. Nie chcąc zdradzać fabuły mogę powiedzieć tylko tyle, że rozstając się z nim było mi po prostu przykro. Mnóstwo bohaterów po drodze umierało i niestety, ale magicznie nie są oni nagle wyciągani z otchłani na końcu (a takie sceny też miały miejsce). Morał, który nasuwa mi się na koniec tego wpisu, jest taki, że nie ważne ile zła miało miejsce w naszym życiu, ile osób z niego odeszło, ile przeszliśmy - trzeba po prostu nauczyć się żyć dalej. I z tym Was zostawię. A prywatnie polecam obejrzeć serial i nie zrażać się do niego na starcie. 

Asia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger