Nie sądziłam, że ten czas nadejdzie tak szybko. Siedząc przy stole piszę tego urodzinowego posta. 21 lat wybiło. Takim szczególnym wiekiem w moim życiu była moja 18stka, bo wtedy już prawnie wchodziłam w ten dorosły okres a tymczasem już 3 lata minęły od niej. W to chyba najbardziej nie mogę uwierzyć. Jak ten czas leci. I tak właśnie będzie. Życie nie toczy się od urodzin do urodzin. Celebruję każdy dzień. Ten lepszy i ten gorszy. Ta dzisiejsza środa skłania mnie ku takiemu rachunkowi sumienia. Tak orientacyjnie, żeby upewnić się, że te 21 lat nie poszło na marne.
1. Zaznałam prawdziwej przyjaźni. Nie każdemu jest dane doświadczyć, co to znaczy mieć prawdziwą przyjaciółkę bądź prawdziwego przyjaciela u boku. Ja miałam tę przyjemność mieć przy sobie osoby, które w tym najbardziej burzliwym życiu nastolatka potrafiły dodać mi otuchy a kiedy trzeba było - kopnąć w tyłek. W tym dzisiejszym dniu przypominam sobie o nich, pomimo że w większości przypadków nasze drogi się rozeszły. Dobre wspomnienia jednak pozostają.
2. Zakochałam się. Chyba nie znam osoby, która by tego nie zrobiła, ale mało znam osób, które do tego by się przyznały. Teraz wspominam to z uśmiechem na twarzy. Te uczucia, te emocje bardzo kształtują nasz charakter i całą osobowość. Ileż to razy słyszy się, że nastolatkowie a nawet i starsi decydują się na bardzo drastyczne rozwiązania z powodu zawodu miłosnego. Na szczęście uniknęłam tego typu kroków, pomimo że życie rozkochanej nastolatki do najłatwiejszych nie należy.
3. Znalazłam swoją drugą połówkę. Zakochać się a znaleźć osobę, z którą chce się spędzić życie to dwie różne rzeczy. Przynajmniej dla mnie! Ale mam to! Udało się. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ten punkt mogę odhaczyć. Mam partnera, który potrafi ujarzmić każdą moją cechę: pokonać moją upartość, zahamować moją nostalgiczność a kiedy trzeba przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niby nic w tym nadzwyczajnego,ale wyjątkowe jest to, że tylko jego słowa do mnie przemawiają. W tym temacie mogłabym napisać esej,choć dzisiaj nie o to chodzi. Nigdy nie sądziłam, że wytrzymam z kimś w związku dłużej niż 4 miesiące a tutaj udało mi się dobrnąć już do ponad 2 lat. Nie sądziłam, że znajdzie się ktoś kto zaakceptuje moje dziwactwa i będzie chciał dzielić ze mną moje pasje. A tak się właśnie stało.
4. Zamieszkałam w wielkim mieście. Marzenie wielu osób. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że mogę to dopisać do listy spełnionych marzeń - ale tak, zdecydowanie tak. Sam fakt, że mi się to udało nie jest imponujący, bo wsparcie rodziny było i nadal jest kluczowe, ale fakt że udało mi się pokochać to miasto i wdrożyć się w jego życie jest już godzien tego czwartego punktu. Ukradkiem robię przegląd znajomych i mało kto decyduje się na wyjazd z miasta / domu rodzinnego, gdzieś gdzie nie zna się nikogo. Bardzo ładnie powiedział mi ostatnimi czasy znajomy : 'bo to wymaga odwagi'. I słusznie. To wymaga odwagi.
5. Zdałam maturę. Kiedy to czytam to nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Jednakże gdybym cofnęła się te 7 lat to fakt posiadania matury w przyszłości stanowiłby dla mnie gwiazdkę z nieba. Egzaminy były dla mnie zakończeniem pewnego etapu w życiu. Tak naprawdę w tamtym momencie zakończyło się moje szkolnictwo, który w jakiś sposób było mi narzucone, bo przecież do 18. roku życia mam obowiązek edukacji. Skończyło się dyrygowanie nauczycieli, robienie czegoś dla ocen. Ciekawym faktem jest to, że z własnej woli zdecydowałam się na dalszą edukację, ale tak naprawdę od zawsze wiedziałam, że tego chcę. Cieszę się, że te przekonania zostały ze mną, aż do tego wieku.
6. Poszłam na studia. Ba! Poszłam na swoje wymarzone studia! Fascynowałam się nauką, biologią od gimnazjum. Wtedy już podjęłam decyzję, że chcę być w liceum na profilu biologiczno-chemicznym. Studiuję teraz każdy możliwy skrawek biologii. Każdą jej część. Poznaję niesamowicie inspirujących wykładowców, naukowców, sprzęt do którego gdyby nie studia, to w życiu nie miałam okazji go zobaczyć a co dopiero pracować na nim.
7. Mam rodzeństwo. Mój brat był prezentem dla mnie na któreś święta Bożego Narodzenia. Zawsze chciałam brata, choć wtedy jeszcze nie rozumiałam jak działa ten magiczny system i że nie zawsze jest możliwość wpłynięcia na płeć dziecka. Jednakże, mimo wszystko rodzicom udało się zapewnić mi najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć. Nawet imię, które ma jest tym, które ja osobiście wybrałam. Śmieję się na myśl, że 15 lat temu chciałam na prezent brata a obecnie na urodziny życzyłam sobie suszarki do prania na nowe mieszkanie.
8. Byłam za granicą. Raz, ale byłam. I właśnie dlatego, że był to tylko jeden raz to muszę wpisać to w rejestr. Pamiętam, że było to w 6. klasie podstawówki, kiedy pojechaliśmy na wycieczkę do Czech. Zwiedziliśmy Pragę i Skalne Miasto. Wiem jednak, że moje podróżowanie nie skończy się na tym. Tak naprawdę ono dopiero się zaczyna. Pierwszy dalszy cel mam wyznaczony na 2020 rok!
9. Wyjeżdżałam w góry. Nie raz i nie dwa. Robię to co roku,ale cieszę się że ta mała, rodzinna tradycja trwa po dzisiejszy dzień. Te wyjazdy zawsze budzą sporą dawkę emocji i sprawiają, że moje wspomnienia odżywają.
10. Nauczyłam się jeździć na nartach. Był ból, był płacz, były wulgaryzmy. Jednakże z dumą mogę powiedzieć, że umiem jeździć,aczkolwiek nie przepadam. Cieszę się jednak, że mimo wszystko się nie poddałam i próbowałam.
11. Zaśpiewałam na scenie. Pierwszy raz było to w 2. klasie w szkole podstawowej a ostatni raz jakieś 2 lata temu. Śpiewałam na scenie dosyć sporo razy w samym etapie liceum. Do tej pory, kiedy wchodzę na scenę to uczucie stresu i tremy mija momentalnie a pojawia się determinacja i radość, że tam akurat stoję. Jedyne co mam sobie do zarzucenia, to fakt że nie miałam odwagi zrobić tego 'na poważnie'. Mimo wszystko dalej podśpiewuję podczas gotowania.
12. Przemawiałam przed dużą ilością osób. Na tyle swojej głowy zawsze chciałam współpracować z ludźmi na większą skalę. Mimo wszystko mam świadomość, że nie należy taka praca do najłatwiejszych a przygotowanie się do niej wymaga przełamania swojej granicy komfortu. Cieszę się, że małymi kroczkami wdrażam się w ten etap, a mój skryty plan na życie powoli zaczyna nabierać kolorów.
13. Zostałam uczniem roku. Zawsze zazdrościłam tym, którzy doświadczali tego wcześniej. Co roku stresowałam się i liczyłam na to, że już teraz przyszła moja kolej. Czekanie się opłacało i ostatecznie w 3 gimnazjum udało mi się tego dokonać. Byłam z siebie dumna jak nigdy.
14. Nauczyłam się wyrażać własną opinię. Szczególnym dokonaniem było wyrażenie swojego zdania, które odbiegało od zdania znajomych. Nie sztuką jest powiedzenie, że uważa się tak a nie inaczej, sztuką była odpowiednia argumentacja. Ostatecznie nawet dużo osób dzieliło moje zdanie i dosyć często to się zdarzało.
15. Założyłam bloga. Wydaje się to niczym wielkim? Pisanie postów, szczególnie takich od serca, jak na przykład ten dzisiejszy wymaga dużej dawki pewności siebie i świadomości, że może się to wiązać z krytyką czy z popularnym hejtem. Różni ludzie krążą w internecie i prawda jest taka, że mało kto też decyduje się na szczerość czy na bezinteresowność. Ja nigdy nie żałowałam wypowiedzianych (wypisanych) słów. Zawsze mam w tym jakiś cel, a najczęściej jest to chęć pomocy innym i rozwijanie po prostu siebie. Jedni lubią grać na gitarze, inni malować a ja lubię pisać.
16. Kupiłam pierwszy aparat fotograficzny. Marzenie odkąd pamiętam. Bardzo chciałam mieć profesjonalny aparat fotograficzny a nie polegać tylko na telefonie komórkowym. Chciałam robić zdjęcia innym, ale też sama nabrać odwagi przed obiektywem. Swoboda, którą teraz posiadam jest nie do opisania, a jeśli coś nie wyjdzie to i tak podchodzę do tego z przymrużeniem oka.
17. Nauczyłam radzić sobie w życiu w większości sytuacji sama.
18. Nauczyłam się przyznać do błędu i poprosić o pomoc.
19. Zdałam sobie sprawę, że zdrowie i rodzina są najważniejsze.
20. Zrobiłam badanie sekcyjne zwierząt. Brzmi dziwacznie, ale oczywiście było to wykonywane jak najbardziej sterylnie i w celach czysto naukowych. Mimo wszystko nigdy nie zapomnę pierwszego 'cięcia'. Doświadczenie dosyć drastyczne, ale nie ukrywam, że wywołało nie małe emocje.
21. Nauczyłam się bycia sobą. I to chyba najważniejszy punkt z tych wszystkich. By być sobą musiałam doświadczyć tych rzeczy wypisanych powyżej. To mnie zdefiniowało.
Urodziny nie są dla mnie okazją do wypicia lampki wina czy pretekstem do otrzymania prezentu. To czas, w którym po prostu siadam i zastanawiam się, co działo się w moim życiu w przeciągu ostatnich lat. Nie są dla mnie czymś szczególnym, ale mimo wszytko lubię je symbolicznie obchodzić. Dużo większą wagę przywiązuję do urodzin innych. Lubię zrobić im wtedy jakąś niespodziankę i sprawić, że na ich twarzy pojawia się uśmiech. Tak po prostu, bezinteresownie. Zgodnie z sobą.
Asia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz