03:43:00

Podsumowanie roku 2018 | cz. II


Uwielbiam ten piękny okres. Czas Świat Bożego Narodzenia. Pomimo, że w tym roku moja okolica nie cieszy się otaczającym nas białym puchem to mimo wszystko magia chwili zostaje z nami. Święta to nie tylko czas obżarstwa, to przede wszystkim niezapomniane chwile z rodziną. W takich momentach skupiam się na refleksjach i staram się przypomnieć każdą chwilę, za którą jestem wdzięczna. Te małe rzeczy zawsze uświadamiają mi jak dobry to był rok!

Zawsze na koniec roku, bazując na podstawie własnych potknięć, staram się wyciągnąć wnioski. Dzięki temu uświadamiam sobie, że te złe chwile ostatecznie i tak przyniosły mi coś dobrego. Piękną zmianę w głowie. Tak jak robiłam to rok temu - tak zrobię i dzisiaj. Pięć lekcji, których doświadczyłam i pod którymi podpisuję się rękoma i nogami. 


Krytyka, jako informacja zwrotna a nie przyczyna wyzwolenia mechanizmów obronnych.

Tego nauczyłam się, o dziwo, podczas zajęć z modułu, które przygotowują nas do bycia być może w przyszłości nauczycielami. Jeśli ktoś na zajęciach przygotowuje prezentację to prowadzący prosi później o informację zwrotną od audytorium dla tej właśnie osoby. To uczy nas nie tylko umiejętnego oceniania, tworzenia wyważonej opinii, ale przede wszystkim przyjęcia krytyki - oczywiście mowa tu o tej konstruktywnej. Tak jak zawsze broniłam się przed robieniem czegokolwiek, aby uniknąć złego słowa tak teraz jestem na nie otwarta. Ono pomaga mi udoskonalać to, czym się zajmuję. I taki jest tego cel. 

Trudności, jako wyzwania.

Największą trudnością dla mnie w tym roku było chyba przyjęcie porażki i przymus ponownego zmierzenia się z danym wyzwaniem. Nie jest to łatwe, bo świadomość, że już włożyło się mnóstwo pracy, czasu i to nie dało skutku a trzeba znowu się z tym zmierzyć, jest okrutna. Wolę zaczynać coś od nowa a nie powtarzać w kółko jedno i to samo, aż w końcu się uda. Dopiero tego się uczę. 



Wystrzegać się pośpiechu i niezdecydowania.

Ile bym dała, żeby móc się pod tym podpisać jako pod czymś, co udało mi się osiągnąć. Jednakże rzeczywistość jest mylna. Organizacja ciągle u mnie kuleje na korzyść błogiego lenistwa i zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę. O ileż świat byłby łatwiejszy, gdyby wszyscy robili wszystko na czas.


Nie atakuj osoby, ale tezę.

Bardzo nie lubię jeśli ktoś atakuje mnie stricte pod kątem tego jaka jestem. Każdy ma prawo mieć własne zdanie jednak mówienie komuś, że się go nie lubi 'ot tak' nie jest ani miłe, ani uzasadnione. Raz w życiu spotkałam się nawet z osobą, która nie przepada za mną, bo jestem szczupła i lubię zagadać na śmierć. Uśmiałam się, bo o ile szczupłość wzięłam za komplement to gadatliwość jakoś nigdy nie była dla mnie u nikogo czymś złym. No chyba, że nachalność-to w porządku, tego też nie lubię. Mimo wszystko nie uważam się za osobę nachalną - gadatliwą, jasne. Nie trzeba lubić gadatliwości u innych, ale czy przez to należy przekreślać całą osobę? Można podważać czyjeś zdanie, ale....trzeba umieć robić to z szacunkiem do tej osoby. Tylko tyle.


Kontrola myśli i emocji. 

Coraz lepiej mi z tym idzie. Chociaż popadłam chyba ze skrajności w skrajność. Tak jak kiedyś impulsywnie mówiłam co myślę, tak teraz jeśli moja opinia mogłaby skrzywdzić kogoś to jej nie wyrażam. To też niestety nie jest rozwiązaniem, ale z dwojga złego wolę powiedzieć za mało niż o dwa słowa za dużo. No chyba, że już mnie ktoś przyciśnie do muru. To się nie krępuję, mówię jak uważam. Chciałabym natomiast radzić sobie z tym od wewnątrz. Po prostu pewnych rzeczy nie czuć. 


2018. Pełen wzlotów i upadków. Smutków i radości. I  życzę sobie, aby każdy rok był tak zbilansowany jak ten. Pełen harmonii.  I zdrowia. I miłości. Może banalne życzenia, ale jakże ponadczasowe.


Asia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger