02:10:00

Jak rozmawiać z chorą osobą?


Choroba w XXI wieku towarzyszy Nam niemal na każdym kroku. Może nie dotyka Nas bezpośrednio, ale często atakuje bliskie Nam osoby. Zazwyczaj w takich chwilach nagle przypominamy sobie o obecności właśnie tego chorego. Bądźmy szczerzy, ileż to razy jak usłyszeliśmy, że krewny ma raka to bez zastanowienia wpakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy odwiedzić Go w szpitalu, pomimo że odzywaliśmy się raz na rok na święta, aby złożyć sobie życzenia? Na miejscu takiej osoby naprawdę bym się wystraszyła, że musi być aż tak źle skoro osoby, które widziało się kilkanaście miesięcy temu nagle stają w drzwiach z pakietem miłych słów, uśmiechu i empatii. Tak,wiem - nie jest to do końca odpowiednie zacząć taki wpis od sarkazmu, ale nie da się inaczej. Nie okłamujmy się. Powoli zatracamy w sobie człowieczeństwo, które przecież w znacznej części tworzą relacje międzyludzkie. Coraz to rzadziej mówimy o tym, co Nas łączy. Wolimy sycić się tym, co Nas dzieje, karmić wzajemnie zazdrością i zawiścią. Rzadko kto już jest na tyle opornym człowiekiem, że choroba drugiej osoby nie wzbudziłaby w Nim żadnej empatii i nie ukłuła w serce. Osobiście mam spory zapas takich doświadczeń, gdzie nie tylko byłam tą osobą poszkodowaną, ale i sama potrafiłam palnąć jakieś głupstwo choremu, bo nie miałam świadomości, że każde słowo, każdy czyn ma aż takie znaczenie w tym aspekcie. Dzisiaj właśnie o tym.




Nie mów ,, będzie dobrze ", bo wtedy uświadamiasz tej osobie, że wcale dobrze nie jest. 
Czasem wydaje mi się, że to stwierdzenie jest takim awaryjnym wyjściem. Często używane jest w sytuacji, kiedy nastaje niezręczna cisza i kiedy nie wiadomo co powiedzieć, to rzuca się po prostu tym skromnym 'będzie dobrze'. Wiecie, że cisza nie boli? W sytuacjach podbramkowych,kryzysowych każde słowo ma znaczenie i może równie mocno zranić jak i naprawdę podnieść na duchu. Nie mówmy, że będzie dobrze, szczególnie kiedy nie mamy co do tego pewności.

Rozmawiać trzeba na 'równym poziomie', okazać osobie troskę, ale nie litość, być wobec niej przyjacielem a nie wychowawcą.
Kwestia tego czy stoimy czy siedzimy podczas rozmowy z drugą osobą zazwyczaj nie ma większego znaczenia, ale wyobraźcie sobie sytuację, kiedy chory człowiek leży przykuty do łóżka a grono osób stoi wokół niego i z góry tak patrzy litościwym wzrokiem, który dodatkowo jest taki spuszczony w dół. Co byście sobie pomyśleli na miejscu tego chorego? - bo ja chyba coś w kontekście ostatniego pożegnania. Zadbajmy o komfort równości. Usiądźmy naprzeciwko osoby. Otwórzmy się, nawiążmy kontakt wzrokowy. Delikatny uśmiech i przepełnione nadzieją, a nie łzami stracenia, oczy mogą zdziałać cuda. Zróbmy wszystko,aby chory nie poczuł się wyobcowany.

Nie omijać tematu choroby, ale w razie czego umieć się z niego wycofać. Obserwować reakcję osoby na daną informację i jeśli istnieje potrzeba to zrobić krok w tył.
Czasem chory ma potrzebę rozmowy, wyrzucenia z siebie nadmiaru emocji, ludzkiego wygadania się. Jednakże są ludzie, którzy przeżywają w ciszy, ale taka właśnie jest Ich wola, którą my musimy uszanować. Pytania zadawajmy od tych ogólnych do tych szczegółowych. Nie rzucajmy się od razu na głęboką wodę. Zacznijmy od tego co słychać u danej osoby, jak się czuje, czy czegoś potrzebuje, czy w czymś jej pomóc. Spytajmy o to, czy jej się nudzi i czy ewentualnie możemy jakoś pomóc zagospodarować ten czas. Może warto też wspomnieć co u Nas słychać dla rozluźnienia atmosfery? Dopiero później, kiedy osoba się otworzy, rozmowa stanie się mniej napięta można próbować nawiązywać do choroby i stanu. Podkreślam, MOŻNA.

Warto być przy osobie, nawet gdyby to wiązało się z milczeniem.
To jest szczególnie ważne przy zaostrzonych chorobach, kiedy pacjent nie ma siły albo nawet chęci na rozmowę, ale zwykłe czuwanie przy Nim daje Mu komfort, zapewnia bezpieczeństwo i przynosi ulgę, że jest jeszcze dla kogoś ważny. Nie bójmy się milczenia. Czasem jest to najodpowiedniejsze rozwiązanie i przynosi więcej korzyści niż mogłoby się wydawać.

Nie udawać bohatera.
Postawa osoby niepokonanej czasem dodaje motywacji do walki, ale często jest również nie na miejscu. To kwestia bardzo indywidualna. Dla jednych taka osoba będzie ramieniem do podparcia się a dla drugich tak ją przytłoczy, że cierpiący pomyśli, że taka osoba kompletnie się nie przejmuje Nim i nie okazuje empatii. Umiejmy słuchać i zauważać czego w danej chwili potrzebuje chory.

Nie wyręczać chorego.

Zostawić mu prawo do podejmowania decyzji, do wolności słowa, do wykonywania czynności, ale w razie czego zaoferować pomoc, jednak jej nie narzucać. To bardzo ważne. Tutaj wracamy do punktu pierwszego - nie wolno zataczać koła i na każdym kroku pokazywać choremu, że już nie jest sprawny, że nie jest samodzielny, że nie da sobie rady. Przeciwnie, trzeba prosić Go o czasem łatwe rzeczy jak np.podanie łyżeczki, ażeby widział, że jeszcze ma tą siłę w sobie i znalazł ją jeszcze na to, aby walczyć z chorobą.


Powyższe rady wytłumaczyłam na przykładach bardzo drastycznych. Wprawdzie mówiąc najlepiej i najjaśniej można je zastosować przy osobach bardzo poważnie chorych, np. o osób z nowotworami. Jednakże pamiętajmy, że bardziej wiele chorób nie objawia się bezpośrednio, albo nie wpływa bezpośrednio na Naszą fizyczną stronę. Choroba to także depresja, anoreksja, bulimia, to różnego rodzaju zaburzenia psychiczne i inne niepełnosprawności. Tak, takim ludziom też należy się Nasze wsparcie. Rozejrzyjcie się dookoła i zastanówcie czy jest ktoś, komu moglibyście udzielić takiego mentalnego wsparcia. Nie czekajmy aż zdarzy się coś złego, aby mieć powód czy to do odwiedzin,odświeżenia kontaktu czy do przeprosin albo wybaczenia. Bądźmy dla siebie ludźmi.

Asia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger