10:13:00

Jak odnaleźć się w nowym mieście?



STOP. To już naprawdę zaczęło mnie męczyć. Denerwuje mnie ta ciągła chęć powrotu, a właściwie odwrotu. Nie chcę tego a jednocześnie pragnę. Zacznę od początku...
Do Wrocławia przybyłam jakieś dwa miesiące temu. Byłam niesamowicie szczęśliwa, bo w końcu zaczęłam nowy etap w swoim życiu. Zdałam maturę a Wrocław wybrałam jako moje studenckie miasto. Przybyłam tutaj już pod koniec maja, aby oswoić się z miastem, tym bardziej, że pochodzę ze wsi, więc sporo musiałam się nauczyć. Zaczęłam pracę, więc utrzymanie to dla mnie nie problem. Problem stanowi coś innego...
Byłam szczęśliwa, kiedy przyjechałam tutaj, bo zawsze o tym marzyłam. Uważałam, i nadal tak uważam, że miasto daje dużo więcej możliwości rozwoju, ale to na wsi odnalazłam i ukształtowałam swoje wewnętrzne ja. I jak widać, ono zdecydowanie nie chce tak łatwo się przestawić na "miejski" tryb. Ciągle mam jakiś problem z sobą. Brak chęci, czasu, motywacji, ciągła rutyna, a moje życie przelatuje przez palce. Zjeżdżam do domu co tydzień niemalże i gdy tylko tu wrócę to już nie mogę się doczekać powrotu do domu, tego rodzinnego domu. Czy to tak ma być? Nie sądzę.



Żyję tutaj tylko pracą. Wstaję, idę do pracy, wracam, jem i idę spać. Rzekłabym, że jest tak bez przerwy. I nie przesadzam. A gdzie to moje wyobrażenie o rozwoju, o poznawaniu świata, o pięknie tego miasta, o możliwościach spędzania czasu? Jest. Ale ja nie umiem z niego skorzystać.
Postanowiłam być wobec siebie bardziej rygorystyczna. Powiedziałam sobie, że nie wrócę do domu rodzinnego, póki nie znajdę chociaż jednego miejsca, które da mi szczęście we Wrocławiu, i do którego będę chciała wrócić. Poszukiwania trwają od dwóch tygodni. Znaczy.....
Poszukiwania? Przeciwnie. Od dwóch tygodni trwa ta ciągła rutyna i tyłka z kanapy nie podniosłam.
Tęsknota minęła, lecz nadal nie czuję, że żyję.




Kocham naturę. Nie sztucznie utworzony park a lasy, pola i łąki bez ładu i składu.
Nie idealnie wpasowaną w koryto Odrę a powylewane o nieregularnym brzegu stawy.
Często kiedy szłam do Kościoła w wiosce rodzinnej ludzie mówili, że wyglądam jak "pani z miasta": fikuśny makijaż, zwiewna sukienka, eleganckie buty. Szkoda, że nikt nie widział, że na co dzień u siebie w domu wyłaziłam w klapkach, z ubranymi skarpetkami z froty, swetrze od Bożego Narodzenia i dresach. Brak makijażu i uczesania obowiązkowy!
I nagle taka osoba wrażliwa, niezwykle związana ze środowiskiem i rodziną, uczuciowa, empatyczna,skora do refleksji zostaje postawiona w środku pędzącego świata.
I co robi? Nie nadąża.



Jednak nie poddaję się. Pomimo, że mam czas wolny po pracy czy przed nią, to jakoś ciężko usiąść mi na chwilę i zatrzymać siebie, pomyśleć. Dopiero kiedy piszę, to do mojego mózgu dociera informacja STOP. Moje posty są zazwyczaj pisane bez wcześniejszego przemyślenia. Piszę co myślę. Tu i teraz. I tak dokładnie jest w tym przypadku.

Mam parę pomysłów na temat tego jak nie zbzikować w tym wszystkim.




Odnalezienie się w nowym mieście to tak naprawdę wykreowanie siebie w takiej postaci, która temu sprosta. Nie kreowanie od nowa, a troszeczkę zmienienie swojego podejścia do pewnych spraw.

KROK 1. Zrozum, że zaczyna się nowy etap. Etap, która wymaga od Ciebie zaangażowania od początku, ale i akceptacji, bo przecież ten etap to Twoja decyzja. Musisz gdzieś tam w głowie zatwierdzić fakt, że prawdopodobnie jesteś już dorosły, a przede wszystkim odpowiedzialny i dopuścić do świadomości myśl, że czeka Cię coś nowego.

KROK 2. Najważniejsze. Nie staraj się dostosowywać. Bądź inny. Ja na przykład jestem wrażliwa i empatyczna a na potrzeby miasta i tego pędu nie stanę się nagle pewna siebie i taka idealna. Znajdę możliwość, aby moja wrażliwość miała pole do popisu. Nie będę dostosowywała się do studenckich imprez, ani do co weekendowego wypadu na miasto. Dalej będę skromną dziewczyną, która wieczory uwielbia spędzać z kubkiem kawy siedząc na parapecie i rozmyślając. Zmieniłam otoczenie, ale nie siebie.

KROK 3. Spraw, aby Twoje mieszkanie/pokój było jak najbardziej Twoje. Ja uwielbiam kwiaty, książki, ozdoby, świeczki, koce, poduszki.....i absolutnie tego nie brakuje w moim pokoju tutaj. I dzięki temu, czuję się tu bezpieczna.

KROK 4. Rób to, co kochasz. Możliwość wykonywania czynności, za którymi najbardziej tęsknimy, zmniejsza niedosyt. Co prawda mojego biegania po nieprzechodzonych porannych szlakach leśnych nie zastąpi bieganie po chodnikach czy nawet wzdłuż Odry, ale coś jest wspólnego dla tych dwóch miejsc - ta sama dawka promieni słonecznych. To samo słońce. Szukaj połączeń. Ja dalej mogę mieć książki, dalej mogę oglądać filmy, dalej mogę znaleźć miejsca, gdzie będę miała kontakt z naturą. Są to po prostu inne miejsca, ale w gruncie rzeczy pełnią tę samą funkcję.

KROK 5. Otwórz się. Wybierz. Pokochaj.
                Otwórz się na świat.
                Wybierz coś dla siebie.
                Pokochaj to, co życie Ci daje.

Staram się znaleźć coś swojego w tym mieście, choć nie jest to łatwe. Zresztą ja do łatwych do zrozumienia nie należę, więc co się dziwić. Tkwię tu z własnego wyboru i choć jest ciężko to nie żałuję. Poniżej zostawiam Ci kilka zdjęć z niezwykłego miejsca, które poniekąd odpowiada, za jedne z lepszych jak do tej pory, wspomnień z miejsca, które jest dla mnie marzeniem, ale i torturą.

Asia.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger