05:35:00

Nasze nowe życie.

Nasze nowe życie.


Czytając poprzedni swój wpis z 25 października chce mi się troszkę śmiać. Rozpisywałam się na temat tego jak lekarz sugerował mi pod koniec września, że lada moment urodzę a już był koniec października i nic. W tamtym wpisie pogodziłam się z faktem, że jeszcze poczekam na swoją kruszynkę po czym dokładnie dzień później nad ranem złapały mnie pierwsze skurcze porodowe a po południu Lutka była już z Nami! Co jeszcze ciekawsze - urodziłam dokładnie w dzień wyznaczonego terminu - 26.10.2019 r. Najpiękniejsza data mojego, naszego życia.


Od czasu narodzin minęły prawie dwa miesiące i dopiero teraz mój mózg zaczyna ogarniać co się dzieje. Ten mały człowieczek potrafi tak rozregulować tryb dnia i nocy, że w zasadzie momentami zanikają te pory. Ostatnie dwa miesiące to czas, w którym nie tylko przywitałam na świecie swojego pierwszego potomka. Był to również czas, w którym trzeba było mnóstwo rzeczy po nadrabiać, pozałatwiać, uporządkować (choć z tym ostatnim ciągle ciężko idzie) - szczególnie na uczelni ( tak, jestem z tych szalonych osób, które nie skorzystały z urlopu dziekańskiego i nie przerywają studiów). Jeśli ktoś uważa, że pójście do urzędu od razu po wyjściu ze szpitala i stanie w kolejce jest łatwizną to się grubo myli. Już nie mówiąc o wszystkich tak ważnych rzeczach jak załatwienie poradni pediatrycznej, ogarnięcie wizyt patronażowych, szczepień, meldunku, wniosków, lekarzy... Czy w tym wszystkim da się pamiętać o sobie? Powiem tak - jest ciężko. Z dnia na dzień coraz to bardziej podziwiam te wszystkie wariatki, które decydują się na dziecko. To jest tak ciężka praca, że zanim się kobiety na to zdecydują powinny przejść badania psychologiczne czy są na to przygotowane (pół żartem, pół serio, ale chyba bym ich nie przeszła). Teraz już mniej więcej wiem jak działa cały ten system, że trzeba bez przerwy być w gotowości i na najwyższym obrotach. Teraz nawet nauczyłam się wysypiać, pomimo że maleństwo wstaje co 3 godziny na jedzenie i...ba, jestem nawet dużo bardziej wyspana niż po nocy, gdzie ktoś przejmie małą a ja mam za zadanie odespać. Pomyślelibyście?

Cieszę się, że w tym wszystkim zaczynam odzyskiwać siły i zdrowy rozsądek. Dzisiaj przychodzę tylko z taką refleksją, że ciągle mało się mówi o ciąży, o porodzie, o tym na co trzeba się przygotować. Kobiety wychodzą chyba z założenia, że skoro one już to przeżyły to po co dzielić się tym z innymi. A może nie chcą? Każda z nas jest inna i każda przechodzi to inaczej. Tak naprawdę po tych dwóch miesiącach, które psychicznie będą chyba najtrudniejsze dla każdej świeżo upieczonej mamy, najważniejsze jest jedno...nie bać się poprosić i nie wstydzić się przyjąć wsparcia.

O tym na pewno będę jeszcze mówić głośno. A tymczasem przedstawię tylko moje małe cudo!
Alicja Gabriela.
Urodzona 26. 10. 2019 r. o godzinie 16.40 w szpitalu we Wrocławiu.
Ważyła 3400 g i mierzyła 52 cm.
Obecnie ponad 5 kg kluska.
A poniżej przedstawiam Jej pierwsze zdjęciu zaraz po urodzeniu.


Copyright © 2016 Neoabiturientka , Blogger